Ujmę to tak. Nudy i tyle. Byłem na nim w kinie,bo myślałem, że coś tak poważanego musi być dobre. Ja cały ten przypadek opisałbym tak. Goście nie mieli ani pieniędzy, ani pomysłu, za to doskonale znali psychikę członków jury wszystkich festiwali. Wiedzieli jak ich zamotać, by za byle co dostać mnustwo nagród. Zacznimy od początku. Nie mieli kasy więc nie mogli pozwolić sobie na dobór znanych aktorów, więc zatrudnili byle kogo (nie wiem jak wy, ale ja uważam, że Renier po prostu nie pasuje. Nudzi i nie pokazuje ani krzty charakteru. Przewija się tylko przez ekran jak zmora, a ten jego płacz...). A co na to jury? "Genialni reżyserzy, nie stawiający na komerję i sławę". Po drugie, nie mieli pieniędzy na ścieszkę dźwiękową, więc nie kupili jej wcale. Co na to jury? "Nowatorski pomysł ukazania pustki egzystencji". Po trzecie nie mieli pomysłu na film, a jedynie tytuł nawiązujący do ich poprzedniego, obsypanego dzieła (PR? Nieeeee...), więc postanowili nakręcić prostą jak drut historyjkę (złodziej i jego dziewczyna, nie mają kasy, więc on sprzedaje dziecko, a potem, Bóg wiec pod jakim, konkretnie powodem, bo wogóle nie pokazali tej jego niby wewnętrzej przemiany, odkupuje je. I tyle, bo przez 2 godziny nic innego nie zauważyłem, nic, nawet jakiejś pobocznej fabulki. Jaki facet sprzedaje własne dziecko, będąc normalnym człowiekiem, ani nie chorym umysłowo, ani nic. Owszem, był w desperacji, ale skoro desperacja popchnęła go do sprzedania dziecka, dlaczego, kilka scen dalej, w sumie pod żadnym głębszym nacikiem, leci oddawać kasę???) Co na to jury i wszyscy inni? Nie wiem, ale wiem jedno, daliście się omotać w otoczkę pt: "bracia Dardenne=gnialne kino". Tyle. Co wy na to?